Poradnik dla zakochanych chorzystow - Chór Jubilate Deo/Wąwolnica, Polska/

web site traffic statistics
Szukaj
Idź do spisu treści

Menu główne:

Poradnik dla zakochanych chorzystow

1

W życiu chórzysty pojawiają się różne chwile. Mogłem to obserwować na przestrzeni kilkunastu (!) lat. Reakcja na pojawiające się uczucia była bardzo różna. Dla jednych wiązała się z zupełną utratą przytomności, co wiązało się nie tylko z oderwaniem od kolegów i koleżanek i szkoły ale też niestety z zaniedbaniem chóru. To niestety miłość najmniej dojrzała. Drudzy wręcz przeciwnie; uczucie wzmocniło ich chęć do życia, z radością przychodzili na próby, chociaż niekiedy urywali się przed czasem. Grupa trzecia jest najtrudniejsza do opisania. Po prostu: po nich nie widać, że przeżywają zakochanie. Są obecni i nieobecni. Ale nigdy nie wiadomo, co jest czego przyczyną.
To uczucie w kilku sytuacjach osiągnęło tak nieprzyzwoity poziom, że chór był zmuszony do wspólnego i publicznego wysłuchania zapewnień, że " ... aż do śmierci". No cóż, są na świecie ludzie odważni.
Są też inni, bardziej przezorni, którzy za nic w świecie nie dopuszczają do siebie myśli o ... Albo tak pięknie grają. To piękna postawa; nie chcieć unieszczęśliwiać drugiej osoby swoją osobą. Myślę, że należy im się głęboki szacunek.
Czy miłość towarzysząca śpiewowi w chórze jest dobra? Tak, jest bardzo dobra, pod warunkiem, że jest mądrze poukładana. Patrząc perspektywicznie, taka miłość, to swego rodzaju narybek, bo sensem miłości (wyłączając miłość do Pana Boga, matki, ojca, babci i dziadka) są dzieci. Z dwojga (niekiedy nawet z jednego) muzykalnych chórzystów istnieje ogromna szansa, że będą również muzykalne. Lepiej z dwojga, niż z jednego, bo głuchy mąż nie jest najlepszym rozwiązaniem; brak tych zdolności, to ogromne prawdopodobieństwo braku talentu do nauk ścisłych i w rezultacie utrata kontroli nad zarobionymi pieniędzmi. Większe pieniądze w rękach żony można śmiało uznać za stracone. W tej sytuacji praca w charakterze wolontariusza wydaje się bardziej rozsądnym wyjściem. Istnieje też bardziej prawdopodobna możliwość: głucha muzycznie żona. W pierwszej chwili sytuacja wydaje się być trudną i bez wyjścia. To matka najczęściej opiekuje się, kołysze, usypia wydając przy tym pewne dźwięki. Nie możemy do tego dopuścić; kupujemy pozytywkę, najlepiej z kilkoma różnymi melodyjkami, płyty relaksacyjne dla niemowląt, szukamy młodej opiekunki, koniecznie śpiewającej. Z tą opiekunką trzeba uważać, żeby nie śpiewała za ładnie... cdn

2

Dalszy ciąg poradnika. Niektórym znane, ale chyba nie wszystkim, cenne wyznanie kochającego męża. Warto i trzeba je upowszechniać, żeby nabrać własciwego spojrzenia na życie i rolę, jaka w nim spełnia kobieta i mężczyzna. Powinniśmy brać przykład, a co ważniejsze, starać się go modyfikować w taki sposób, aby każda z osób czuła się potrzebna i dowartościowana. Dla przykładu kobieta (te słowa należy powoli czytać, chłonąc je, słuchając słów troskliwego męża) zawsze może zostać dopuszczona do sprzątnięcia garażu, trzepania dywanów, czy skopania grządek w rodzinnym ogródku. To mężczyzna musi o tym pamiętać i w odpowiednim momencie (najlepiej w trakcie romantycznej kolacji przy świecach) zaproponować. Możemy byc pewni, że jego żona nie pozostanie na te słowa obojętna. I choć nie zawsze od razu właściwie odczyta tę zachętę, dopuszczenie do tak odpowiedzialnych prac, to jednak nie mozemy ustawać w wysiłkach, by ją stale bezgranicznie dowartościowywać. cdn ...












3

Ostatnio słuchałem wykładów O. Karola Meissnera na temat miłości przed i po ślubie. Rzecz bardzo ciekawa, pozwalająca uświadomić sobie pewne oczywistości, np. takie, że przyjemność (bez względu na to, co się przez to chce rozumieć) nie może być dobra albo zła. Dobry albo zły może być czyn ale nie towarzyszące mu odczucia, doznania. Jeśli nasze zachowania są uporządkowane względem drugiej osoby (mam na myśli szacunek dla seksualności, płci chłopaka albo dziewczyny), to i czyny wobec niego, czy niej będą dobre. Jesli te zachowania będą budziły w chłopaku, czy dziewczynie wyrzuty sumienia, opory i nie będą uporządkowane, czyny będą złe, a przyjemność z tego płynąca nigdy nie będzie pełna. W każdym zaś przypadku te doznania są bardzo ulotne, chociaż nie da się ukryć, że w osobach wrażliwych pozostają czasami na zawsze. Warto więc zatroszczyć się o to, aby być człowiekiem i postępować odpowiedzialnie! Bardzo podobał mi się rodzaj testu, jaki o. Meissner, który jest nie tylko duchownym ale również specjalistą z dziedziny psychoterapii i seksuologii, "przeprowadzał" na zgłaszających się do niego po porady. Pewna dziewczyna prosiła go o pomoc w odczytaniu drogi życiowej. Opowiedziała mu o swej miłości, wyrażając przy tym niepewność, czy jej chłopak jest dobrym kandydatem na męża. Ojciec Meissner zadał jej jedno pytanie: czy chciałabyś, aby wasz potencjalny syn był taki jak twój wybrany? Usłyszał krzyk: Nigdy w życiu!!! Warto zadać sobie (będąc w podobnej sytuacji) podobne pytanie. Warto też sobie uświadomić, że koniec końców nie wygląd zewnętrzny i nie strój jest decydujący w postrzeganiu naszej osoby. Zresztą wiele osób przyznaje się do tego, że ubiera się w dany sposób, odżywia tylko ze względu na panującą modę, trend, zaś same w sobie wolałyby się ubierać, czy jeść zupełnie inaczej. A więc te sposoby zachowania nie wychodzą z nas, to nie jest nasze myślenie, to nie jesteśmy my. Pozostaje więc tak naprawdę to, co jest w nas. Nasze wnętrze.

O. Meissner przytacza fakty, które są ważne dla zrozumienia i uczenia się odpowiedzialności w młodzieńczych relacjach i na które nigdy nie jest za późno; w Moskwie przeciętny czas trwania dziś zawieranego związku małżeńskiego to 3 do 6 miesięcy. W rozwodzie najbardziej poszkodowanymi są nie małżonkowie ale dzieci.


4
Coraz częściej w naszych rozmowach pojawia się termin: związek partnerski. Cóż to jest? Fachowcy mówią: jest to związek dwóch osób, z których jedna lub obie nie mają odwagi powiedzieć sobie: tak, kocham Cię na całe życie. Jest to tym bardziej wygodne, że przepisy i zasady moralne (a raczej ich brak) skłaniają się do takiego właśnie formowania swojego i czyjegoś życia. Czyli pełny luz: żyjemy razem, mieszkamy razem, rozliczamy się ... no, niekoniecznie razem. Rodzi się jednak pytanie, czy to jest prawdziwy związek? Czy coś stoi na przeszkodzie, żeby w chwili uniesienia/kryzysu/kaprysu/bez powodu (opcja do wyboru) ustrzelić nowego partnera/nerkę, nawet w domu obok? Chyba nie, bo kim my w końcu jesteśmy? Co nas łączy - oczywiście uczucie ale niezobowiązujące. Oczywiście prawo może nam na wszystko pozwolić: być może za kilka lat będzie możliwy związek (oczywiście niezobowiązujący ale z pełnymi prawami do dziedziczenia i odwiedzania w szpitalu bądź lecznicy) z małoletnim albo z ukochanym psem, kotem, czy kozą. A może będzie to ukochana jabłonka w naszym ogrodzie. Każdy związek tego typu, począwszy od pierwszego, jest dziwactwem i tak naprawdę przyznaniem się do strachu przed miłością i odpowiedzialnością.
Warto posłuchać subiektywnego obrazu miłości partnerskiej w tle (audio:)

5

Jeden z księży, nawiązując do przypowieści ewangelicznej o kobiecie, której zmarł mąż, po czym poślubiała kolejnych jego braci (którzy umierali) opowiedział o dziewczynie, która miała chłopaka. Wielka miłość ale niestety nieuporządkowana. Wielkie plany na założenie rodziny ale w ostatniej chwili chłopak się rozmyślił. Łzy i rozpacz ale niedługo potem ta sama dziewczyna spotyka kolejnego chłopaka. ten wydaje się być odpowiedzialnym i lepszym kandydatem na męża. Znowu ogromne uczucie, wspólne pomieszkiwanie i ....klops. To jednak nie to. I historia się powtarza jeszcze dwukrotnie. W końcu dziewczyna znajduje tego najwspanialszego, bierze ślub, z czasem tworzy szczęśliwą rodzinę. Powstaje jednak pytanie. Jakim słowem określić postępowanie tej dziewczyny (i tych młodzieńców) przed wzajemnym ślubowaniem sobie wierności? Każdy z nich miał być tym ostatnim. Ale nie był.

 
 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego